Testudo Horsfieldi Testudo Horsfieldi
38
BLOG

Wyprowadzić religię ze szkoły!

Testudo Horsfieldi Testudo Horsfieldi Polityka Obserwuj notkę 26
I oto szkoła stała się po raz kolejny obiektem konflitku. Szkoła, która powinna być neutralna i wolna od jakichkolwiek skrajnych poglądów. Tym razem jest to "wojna" religijna, a jak powszechnie wiadomo, takie wojny są najniebezpieczniejsze. Już na samym początku tego tekstu chcę zaznaczyć, że nie jest on skierowany przeciwko chrześcijaństwu czy jakiejkolwiek innej religii. Wyrażam tutaj krytykę systemu edukacyjnego, który uwzględnia religię, jako przedmiot szkolny.Dyskusja na temat religii w szkole stała się głośna wraz z pomysłem wliczania oceny z religii do średniej oraz wprowadzeniem egzaminu maturalnego z religii. Przeciwnicy twierdzą, że wiary ocenić przecież nie można, matura z religii nikomu nie jest potrzebna, a poza tym byłoby to krzywdzące dla uczniów ateistów... Zwolennicy odpowiadają, że religia to przedmiot jak każdy inny, skoro można zdawać wiedzę o tańcu to dlaczego nie religię, brak religii na maturze to dyskryminacja osób wierzących...I tak to się toczy w bliżej nieokreślonym kierunku.Istotą problemu jest odpowiedzenie sobie na pytanie o zasadność prowadzenia katechezy w szkole i rzetelne rozliczenie z wypełnianych przez nią zadań.Moim zdaniem, religia w szkole nie spełnia żadnych zadań.Księża nie są przygotowani do rozmowy z młodymi ludzi, z których 90% ma go w głębokim poważaniu. Wczoraj, kuzynka(trzecia klasa liceum) opowiedział mi o tym, jak to ksiądz na religii przekonywał dziewczyny, że nie powinny chodzić w mini, co oczywiście wzbudziło wśród uczniów niekontrolowane napady śmiechu. Przyznaję, sam się śmiałem, kiedy o tym usłyszałem. Teraz przynajmniej już wiem jaka jest "misja"(ostatnio bardzo popularne słowo na Salonie) tych lekcji.Sam wiem, z własnego doświadczenia, jak takie lekcje wyglądają. W Pierwszych ławkach siadają 3-4 rzeczywiście zainteresowane tematem osoby, a tylnie rzędy oblegane są przez grupki "obśmiewaczy", którzy jak sępy czekają na najmniejsze potknięcie nauczyciela. Trzeba wiedzieć, że są oni bezlitośni. Celowo sprowadzają rozmowę na niewygodne dla księdza tematy i zapewniam was, że nie robią tego z chęci poznania stanowiska kościoła w kwestiach takich jak chociażby homoseksualizm, związki bez ślubu, czy wspomniane wcześniej mini spódniczki. Co z tymi 3, a w porywach 4, zainteresowanymi osobami, zapytacie. Otóż, siedzą oni ze wzrokiem twardo wbitym w ławkę stawiając bierny opór przed rozpaczliwymi próbami zagajenia jakiejkolwiek rzeczowej dyskusji przez księdza. Niektórzy nawet śmieją się nieśmiało, aby przypodobać się reszcie klasy. Na koniec semestru wszyscy i tak dostają piątki albo szóstki, bo nawet księża nie traktują tych zajęć do końca poważnie.I po co nam taka religia w szkole? Po co nam oceny z religii na świadectwie? Po co nam religia na maturze?Oczywiście, zaraz ktoś powie mi, że wystarczy karteczka od rodziców, że nie wyrażają zgody na uczęszczanie ich dziecka na lekcje religii. Tak, wystarczy. Powiedzcie mi jednak ilu rodziców rzeczywiście decyduje się na taki krok. Ilu rodziców, którzy pomimo wszystko uważają się za wierzących, zabroni swojemu dziecku chodzić na religię?Zresztą, dlaczego mieliby to robić? Są przecież porządnymi chrześcijanami i chcą swoje dziecko także wychować w duchu chrześcijaństwa, tak aby chodziło do kościoła na pasterkę w Boże Narodzenie i poświęcić pokarmy na Wielkanoc.W takiej sytuacji najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłoby "odłączenie" nauczania religii od szkoły. Przecież przy każdym kościele znajdują się tak zwane "salki", które idealnie nadają się do prowadzenia w nich lekcji, tzn. katechezy. Każdy kościół posiada też mniejszą lub większą bibliotekę, która z pewnością będzie mogła być wykorzystywana przy prowadzeniu takich zajęć. Najważniejsze jednak jest to, że na takie lekcje religii przychodziliby tylko uczniowie naprawdę zainteresowani tą tematyką. Oznacza to, że lekcje nie będą "rozkładane" przez uczniów, którzy chodzą na nie bo muszą. Przed rokiem 1990 religia odbywała się właśnie przy kościołach. Wtedy frekwencja była oczywiście wyższa niż ta, której moglibyśmy się spodziewać dzisiaj, ale na religii w szkołach rzeczywista frekwencja uczniów, którzy coś z tych lekcji wynoszą bliska jest zera.Lukę, która powstanie po zlikwidowaniu dwóch godzin religii, należałoby wypełnić przez przdmiot, który zawierałby w sobie religioznawstwo oraz elementy filozofii. Przedmiot taki musiałaby prowadzić oczywiście osoba neutralna, nie związana w żaden formalny sposób z kościołem ani innymi organizacjami religijnymi. Ośmielam się twierdzić, że znajomość chociażby podstaw filozofii jest bardziej przydatna niż rozmowa o mini spódniczkach.Pozdrawiam.

Testudo horsfieldi - żółw stepowy. Pozory mylą ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka